na bank trema widać to było jak się uśmiechał , taki wymuszony uśmiech! nie mówie ,że źle prowadził ale widać jednak było ,że za bardzo się denerwował ! pozdrawiam :)

hahah, trema, jasne, jak dla mnie był zjarany i generalnie średnio go ta gala obchodziła :D

Ogólnie James to dobry aktor i spoko człowiek ale na prezentera się nie nadawał :P
Mogli dać Rickiego Gervaisa :> To by była jazda :>t

skoro twierdzisz żę James to dobry aktor dlaczego oceniłeś 2/10 ?

James nie był zły, prowadził całkiem na luzie, jakby się nie przejmował wgl. Anne była spięta i bardzo się starała.
Bardzo lubię Jamesa i żałuję że jednak nie było niespodzianki w postaci Oscara.

może mu się nie chciało ;) chociaż przecież on jest zabawny i wesoły, nie wiem czemu nie było żadnych żartów ;( byłoby fajniej ...
no szkoda ,że nie dostał nagrody, ale Firtha lubię bardziej ;D

James był sztywny jak kłoda drewna już przed rozpoczeciem ceremoni kiedy udzielał wywiadu widac było że mocno sie denerwował myślałem że jest lepszym showmenem no ale cóż ...Billy'ego Crystala i Steve'a Martina nikt nie jest w stanie zastąpić.

Uniesiona brew, zmrużone oczy i doklejony uśmiech - to maksimum, które Franco był w stanie zaprezentowac podczas tego nieszczęsnego rozdania Oskarów. Podczas gdy Anne pociła się na lewo i prawo, aby dac z siebie wszystko, czy to tańcząc, spiewając czy po prostu żartując. Nie wiem czy trema zjadła Franco, czy najzwyczajniej miał galę głęboko w du..., ale po paru pierwszych minutach stało się jasne, że facet jako prowadzący jest totalnym niewypałem. Powinni go byli zdjąc ze sceny i dac na jego miejsce Kirka Douglasa :) Byłoby żywiej i zabawniej.

O tak. Kirk Douglas był świetny :D

Nie wspominając o wejściu(szkoda, że tylko na chwilę) wspomnianego już Billy'ego Crystala, który przypomniał swoją osobą jak kiedyś prowadziło się galę. Zauważyliście, że najlepsi wczoraj byli ci najstarsi? Akademia chciałabyć chyba za bardzo nowoczesna i "cool". Młodzi po raz kolejny pokazali, że chcą być wszędzie widoczni, wszystko poprowadzą, we wszystkim zagrają, ale gdzieś w tym wszystkim brakuje szczerości, charyzmy oraz zwyczajnie - powiedzenia sobie czasami: nie.

Drogi Glocku, ty chyba nie mówisz poważnie? Przecież oni byli iście żałośni a ich quasi-żarty w ogóle nieśmieszne, płytkie, rodem z prostych komedyjek made in Hollywood (cóż, skoro panowie rozsmakowali się w graniu w kiepskich komediach, nic dziwnego, że przemycili część tego "humoru" do swych "żartów"). Od kilku już (a może nawet kilkunastu) lat, ani gale nie stoją na takim poziomie, ani Oscary nie są warte tyle, co niegdyś. Ta nagroda utraciła wszelki realny prestiż, spadła wartość prezentowanych dzieł (z nielicznymi wyjątkami) - wszystko stało się płytkie, prostackie, naiwne. Teraz Oscara może dostać, za przeproszeniem, byle gówno. Nie mam zielonego pojęcia - i nie chcę go mieć - kto głosuje na takie produkcje jak "Titanic", "Infiltracja" czy "Zakochany Szekspir". Ale mniejsza o nagrody. Widać, że znaczna część Polaków jest przesiąknięta uwielbieniem do amerykańskiej komerchy. Nigdy nie rozumiałam tej przepełnionej patosem, kiczem, tandetą i prostactwem kulturki chamerykańskiej (i właściwie cieszę się, że James - choć nie jestem jego fanką - do tego nie pasuje, a przynajmniej, nie jest przez lud zaliczany do grona buńczucznych, jakże "zabawnych" aktorów i aktorek hollywoodzkich, którzy bez stresu rażą kamerzystów zębami i doskonale radzą sobie z prowadzeniem cyrku, to znaczy - gali oscarowej).